Mój jeden dzień....


MÓJ JEDEN DZIEŃ - z "LABIRYNTU WSPOMNIEŃ"

 W   L A B I R Y N C I E   W S P O M N I E Ń

(Moja Książka, która dopiero sie "rodzi")

fragment wstępu:

 Panta rhei” – wszystko płynie (grecki filozof – Heraklit z Efezu)

Wszystko płynie....Wszystko się zmienia.....

Tylko Chrystus wciąż taki sam – wczoraj i dziś i na wieki....W Nim wszystko odnajduje swój sens – początek i koniec...Właściwie nic się nie kończy – przemijanie jednej chwili daje początek drugiej....koniec dnia zmierza do początku dnia następnego...

Jak Złoty Łańcuch, łączy się ogniwo z ogniwem i znów następne, następne, misternie tworząc całość.

To, co było, przeplata się z tym, co jest - jedno z drugiego wypływa, przenika się nawzajem tworząc to, co N O W E....(Autorka)....

 Fragment z I rozdziału.

Brzeg rozlewiska stwarzał wrażenie dzikiej głuszy - miejscami zarośla i chaszcze broniły

dostępu do brzegu, to znów łagodne zejście umożliwiało rozłożenie leżaka tuż nad wodą. Kobieta rozglądała się wokół jakby chciała zapamiętać ten widok na zawsze.

Wzdłuż przeciwległego brzegu zamarły w bezruchu suche, rażone piorunami drzewa. Wyglądały dziwnie na tle innych zielonych zarośli i szuwarów.

- Jak tu pięknie - myślała - spokój, błogi spokój...

Cisza była tylko pozorna. Rozlewisko tętniło życiem. Szum wiatru wśród trzcin, plusk wody wywoływany skrzydłami nurkujących kaczek, a czasem nieco cichszy plusk żab, głos rybitwy i śpiew ptaków w pobliskich zaroślach. Wzdłuż brzegu ciągnął się pas drzew oblepionych mirabelkami. Zaczęła je zrywać i pełnymi garściami wrzucać do torby.

Ot, taki nawyk z dzieciństwa, a przy tym wspomnienie kuchni z rodzinnego domu, wspomnienie sadu i pobliskiego lasu.

Wówczas też zrywała owoce, a później smażyła smaczne konfitury. Oczyma wyobraźni wróciła w tamten szczęśliwy świat. Znów widziała kochane oczy taty - zmęczone, ale zawsze radosne, przyjazne, pełne miłości i akceptacji.

Słońce rozjaśniło wodę przy brzegu. Podeszła bliżej i w zachwycie patrzyła na ławice małych rybek, przepływających tuż pod jej stopami. Niezwykły widok -rybki zamknięte w tym wodnym zbiorniku, a mimo to takie wolne, swobodne, jakby rozpieszczone wodą i słońcem. Trzymały się brzegu to znów usuwały się w szuwary, by po chwili wrócić.

Cisza, spokój....

W tej ciszy czuła się wolna, szczęśliwa; jej myśli pluskały się w wodzie, to znów goniły z wiatrem; o niczym nie myśleć, żyć tylko tą chwilą - tu i teraz....Złączyć całe swe jestestwo z tą harmonią w naturze i słuchać ciszy -tego teraz pragnęła najbardziej.

Odruchowo zaczęła skubać bułkę i rzucać do wody. Zaroiło się od rybek, wkrótce dołączyły kaczki; z początku płochliwe, później zachęcone smacznymi kąskami podpływały bliżej, nurkowały pod wodę, chwytały jadło próbując przechytrzyć jedna drugą.

W pewnej chwili podpłynęła czapla i nurkując pochwyciła największy kawałek ciasta, co bardzo nie spodobało się kaczkom. Skończyło się krótką szamotaniną- ostatecznie zwyciężyła czapla, ale widok był niecodzienny.

- Wrócę tu jutro - pomyślała.

Ale dzień następny zaczął pisać inny scenariusz. Już wieczorem rozszalała się burza; całą noc słychać było grzmoty i huk piorunów, a ranek był mglisty, deszczowy.

Wykorzystała czas na robienie przetworów. Wracała myślami nad wodę do tej harmonii piękna, do ptactwa i do ławicy małych rybek.

- Harmonia, najważniejsza harmonia - myślała - trwać w wewnętrznej ciszy, wejść w jej głębię, w sam środek, jak w oko cyklonu, gdzie już nie szaleje wichura.

W milczeniu zakręcała napełnione słoje. Czuła wyraźnie, że znów ją osacza fala wspomnień i usiłuje wciągnąć w jakiś niespokojny wir.

Przypomniała sobie widok bagnistego terenu, ciągnący się skrajem łąki, obok rozlewiska. Na obrzeżu tego bagna rosły piękne pałki wodne, które tak lubiła, a jednak obawiała się sięgnąć po nie, aby nie wejść na ten bagnisty grunt. Wspomniała teraz ten widok w zupełnie innym wymiarze.

Bagno - myślała - potrafi wciągnąć człowieka, wessać go w swoje wnętrze, i nie wypuścić. To zupełnie jak z tymi wspomnieniami. Osaczają zewsząd, oblepiają każdy milimetr ciała i wysysając duszę wciągają w głąb.

- Nie, nie pozwolę rozbudzić uśpionych demonów, nie dam się wciągnąć w tą brudną maź - powiedziała głośno sama do siebie.

 TO BYŁ TEN  PIERWSZY WAŻNY DZIEŃ - DROGA DO WOLNOŚCI...

Końcówka:

W marzeniach wciąż wracała do ciepłego, rodzinnego domu, do swoich młodzieńczych tęsknot. Czy nie było za późno na te tęsknoty? - Nie umiała odpowiedzieć na to pytanie.

 Nad brzegiem jeziora, oczyma duszy, zobaczyła dziewczynę z dawnych lat - radosną, roześmianą; na powrót stawała się maleńką cząstką w świecie przyrody, której już nic i nikt nie zamknie w ciasnym kokonie.

Dorosła, doświadczona życiem kobieta, tu wśród tego piękna, odnajdywała siebie

odnajdywała pełną akceptację dla swej wrażliwej, sentymentalnej natury - znów mogła budować swój świat marzeń, w którym jest miejsce na dobro i piękno, a zapomina się o wszystkim co było przykre.

„ Czuła w sobie to wszystko, co niegdyś śpiewało w jej wnętrzu ; przez lata tłumione i deptane, teraz ożyło w niej i dotykało wszystkich zmysłów ciała i duszy.

Ożyła w niej mała dziewczynka; radosna, roześmiana, biegająca wśród łąk i lasów. Taka spokojna, taka ufna....I młoda dziewczyna wkraczająca w życie, pełna oczekiwań i nadziei na szczęście, i ona, dorosła kobieta doświadczona przez życie.

Trzy cząstki jej duszy, trzy wątki życia....”

 

      Serdecznie pozdrawiam. Helena